Czas taki nastał, że Czytelnicy błądzą myślami w Niebach, grzebią sobie w duszach i zaczynają podróż w strefę rytmicznego milczenia. Temat przypomniała mi Jola http://szymanska.blog.deon.pl/, która nosi radośnie swoją brokatową sercarecytację.
Idea ---> mieć ładny przyrząd do osobistej modlitwy. Wygodny, o określonym rytmie, odległościach wygodnych dla palców. W przypadku naszyjników długich jako komboskiony, czotki, różańce czy male ważne jest, aby zrównoważyć kamienie pod względem wagi, faktury, koloru. Do tego mamy jeszcze strukturę dotyku - chropowatości lub ich brak, fasetowanie kamieni i inne cuda. Regulacja może być i nie musi. Sprawdza się sznurek z supełkowaniem, podwójna elastyczna nić, jedwab, linka jubilerska (mmm, zależy od dynamiki noszenia - tu też ważny jest wybór pod styl życia, a nawet możliwość częstego kontaktu z wodą, A NAWET - bo i tak bywało - wygoda podczas... SNU)
Czasem Czytelnicy mają słabość do konkretnego kamienia. Proszą o dołączenie własnego elementu ozdobnego, czasem pamiątki. W ten sposób mają ją zawsze przy sobie.
Ja lubię wybrać dla konkretnych osób kamienie osobiście; czasem coś mi przypominają, wskazują, odsyłają. Noc Kairu była od początku pomyślana dla Joli, bo obie błyszczą!
Bardzo lubię wyzwania, ale o nich w osobnym wpisie, bo - choć obiecałam Twórcy (na Jego życzenie) anonimowość - to Jego ręcznie rzeźbione medaliony muszę przedstawić!
Biżuty ze zdjęć pojechały to Joli, Anety i Artura.